środa, 8 czerwca 2011

Hey, Hello!

Ulalala!! Blog niemal kurzem zarósł, odkąd ostatnio na nim byłam! Korzystałam z tak długo wyczekiwanej wiosny i lata, prażyłam tyłek na słońcu, zbierałam pierwsze siniaki i oparzenia słonecznie-i było cudownie! Teraz trzeba wrócić do rzeczywistości :) Złożyłam papiery na studia, poszukuję jakiejś dorywczej pracy i zamierzam trochę zrzucić, bo bądź co bądź po roku siedzenia na tyłku w domu (tak, maturę pisałam rok temu :)), tu i tam mi przybyło. A za miesiąc- Lubiatowo! i brak kontaktu ze światem czyli wyłączona komórka przez dwa tygodnie ( uwierzycie, że są jeszcze takie miejsca, gdzie nie ma możliwości naładowania telefonu? Super!)
Niestety ten tydzień zapowiada się męcząco, ze względu na upały i moją skłonność do alergii. Męczę się z katarem a tu nagle dostałam uczulenia na buzi. Siedzę w maściach i popijam wapno i staram się zejść mojemu facetowi z oczu, bo wyglądam i czuję się okropnie. Po małym śledztwie, wyszło na jaw, że sprawcą moich katuszy jest krem z aloesem. Dawno wiedziałam, żem uczulona na aloes, ale nie wiedziałam, że nawet po śladowych ilościach będę wyglądem przypominała prosiaka. Ech, to roztrzepanie! Może znacie jakiś dobry krem, na cerę trądzikową ale bez aloesu? Ostatnio wypróbowałam Sorayę i krem siarkowy z Barwy i mimo, że bez aloesu i tak mnie uczuliły....
Wiem, że w poprzednim poście obiecałam wstawić zdjęcia z wieczorku rosyjskiego na Kazimierzu, ale nijak nie mogę się skontaktować z fotografem! Pod ziemię się chłopak zapadł. Za to wrzucam zdjęcia z jakiejś leniwej niedzieli w Parku Jordanowskim i na Kazimierzu. See Ya!
Ps. Na zdjęciach znajdzie się i mój Adam :)